Jak zbudować szczęśliwe relacje?

Marzenia,wiara,Bóg,Winnica Radości, Jezus, Sekret radości

Otrzymałam od was prośby, aby poruszyć temat relacji, jak je tworzyć i być w nich szczęśliwym. Na wstępie powiedzmy sobie szczerze, że relacje między ludźmi z natury są niedoskonałe. Grzech od początku naszych dziejów niszczy więzi między ludźmi. Nie jesteśmy jednak bezbronni. Z łaską Bożą i wytrwałą pracą nad sobą mamy duży wpływ na kształtowanie naszych relacji.

Badania amerykańskich psychologów dowiodły, że synonimem szczęścia są dobre relacje z innymi. Potrzebujemy ludzi, aby czuć się spełnionymi w życiu. Jednak wiele zranień, których doświadczyliśmy w dzieciństwie, masa zawodów, odrzucenia, raniące słowa, dysfunkcje w rodzinie skutecznie ograniczają nasze zaufanie, a tym samym zdolność do zdrowego funkcjonowania w relacji, nawiązywania znajomości, trwania w związkach czy cieszenia się z bliskości drugiej osoby. Przekonuję się zatem, że bez łaski Bożej niemożliwe jest tworzenie sycących relacji.

Z udanymi relacjami nieodłącznie wiąże się poczucie własnej wartości. Zauważam bowiem, że na jakość i trwałość więzi kolosalny wpływ ma samoocena. Czy dobrze czuję się we własnej skórze? Czy jestem atrakcyjna w swoich oczach? Czy znam siebie, swoje potrzeby? Kim jestem? Czy potrafię sobie wybaczać, być dla siebie wyrozumiała? Czy jestem dumna z moich wartości i zasad, według których też postępuję? „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12,31), a to oznacza, że aby żyć w zgodzie z drugą osobą, wyrażać swoje potrzeby i oczekiwania, mądrze wymagać, stawiać granice, przebaczać, szanować zdanie innych muszę najpierw żyć w przyjaźni ze sobą. Zanim zaczniesz tworzyć satysfakcjonujące cię relacje, potrzebujesz być usatysfakcjonowany w tym kim jesteś. Potrzebujesz zbudować właściwą samooceną, w której będzie miejsce na odnoszenie się do siebie tak, aby tobie chciało się żyć przy sobie. Jezus powiedział, że „dom wewnętrznie skłócony, nie będzie mógł się ostać” (Mk 3,25). Jeżeli jestem skłócona ze sobą, nie akceptuję siebie, jestem też niezdolna zadbać o swoje potrzeby, ostać się radosną, otwartą, niekontrolującą, zmobilizowaną do życzliwości, rozumiejącą potrzebę nieustannego wybaczania, szacunku do wartości swoich oraz drugiej osoby. Konsekwencją jest brak więzi lub ich toksyczność.

„Trwajcie w miłości mojej!” (J 15,9). Jezus mówiąc te słowa wiedział doskonale, że jeśli człowiek czuje się kochany, to automatycznie czuje się spełniony, bezpieczny, akceptowany, szanowany; znajduje swoje miejsce w świecie, zaczyna tworzyć, nie lęka się odrzucenia, nie stawia wysokich poprzeczek, otwiera się; otrzymuje odwagę, by zmierzyć się z trudnościami. Ponieważ człowiek nigdy nie odpowie w sposób doskonały na nasze pragnienie miłości, to potrzebujemy nieskończonej miłości Boga w miejsce zranień, które powykrzywiały dziś nasze patrzenie na siebie, ludzi i świat. Ja widzę to niezmiennie, że prawidłowy obraz siebie samej odkrywam w leczącej obecności Jezusa. Adoracja Jezusa w Najświętszym Sakramencie to najcudowniejsza terapia, która mnie osobiście prowadzi do wzrostu pewności siebie. Podczas niej przyjmujesz dar miłości, radości, wolności, rozwagi, rozeznania, mądrości. Adoracja to lustro duchowe, w którym możesz się przejrzeć i zobaczyć prawdę o sobie - kim jesteś, jak wyglądasz, jak widzi ciebie twój Stworzyciel? Ostatnio lubię adorować w domu; w każdej chwili, w której pojawia się lęk i chaos; myśli, które mnie atakują; zniechęcenie; gdy miotają mną uczucia, których nie rozumiem. Spróbuj na kilka minut przejrzeć się w Bogu. Zrozum, że w tym momencie spotykasz się z najlepszym terapeutą, który w ciszy cię uzdrawia i prowadzi.

Zbuduj jedność słuchaniem

Z Adoracji Najświętszego Sakramentu płynie dodatkowa nauka - istotą budowania dobrych więzi społecznych jest słuchanie. Święty Jakub przypomina, że „każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia” (Jk 1,19). Słuchanie buduje zaufanie, akceptację, bliskość. Nie ma chyba nic bardziej frustrującego w rozmowie z drugą osobą niż jej brak uwagi i skupienia. Nieumiejętność słuchania wpływa na osłabienie relacji, dlatego jeśli zależy ci na jakiejś więzi, warto ćwiczyć się w sztuce słuchania. Kiedy jesteś z kimś, bądź z nim naprawdę, w skupieniu, odłóż inne sprawy na później. Sposobem, w jaki słuchasz tworzysz przestrzeń, w której możliwe jest usłyszeć to, co jest ważne dla tej osoby. Spójrzmy na Jezusa, który słuchaniem doskonale okazuje zainteresowanie człowiekowi i pomaga mu odkryć prawdę. Jezus inicjuje rozmowę z Samarytanką: „<<Daj mi pić!>>” (J 4,7), „<<Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!>>” (J 4,16). To bycie Jezusa przy kobiecie i aktywne słuchanie pomaga zrozumieć Samarytance jej sytuację i grzech. Również między Jezusem a ojcem epileptyka buduje się związek. Mistrz zadaje pytanie, co zachęca do dalszej rozmowy, a także wyraża troskę i zainteresowanie problemem ojca: „<<Od jak dawna to mu się zdarza?>>” (Mk 9,21). Jezus pragnie także usłyszeć, co było tematem rozmów uczniów: „<<O czym to rozprawialiście w drodze?>>” (Mk 9,33). Zauważ, że Jezus o nic nikogo nie musiał pytać, bo przecież jako Bóg wiedział to wszystko. Ale wiedział również, że słuchanie buduje relację! Chociaż Jezus słuchał, to sam nie był wysłuchany. Nie słuchali Go ci, których uzdrowił, a których prosił o dyskrecję (Mk 1, 44-45; Mk 7,36). Nie słuchali też sami uczniowie, gdy Pan mówi, że będzie wydany i zabity, a po trzech dniach zmartwychwstanie (Mk 9,31). Apostołowie nie dopytywali o tę kwestię, a gdy pojawił się moment zapowiedzianego krzyża, wielu nie wytrzymało wierności tej relacji. Podsumujmy więc, że w relacjach, w których brakuje skupienia na rozmówcy, akceptacji dla jego emocji, uważnego słuchania bez robienia kilku rzeczy na raz, nie rozwijamy ani siebie ani swoich więzi. Usychamy my i nasze relacje.

Wspaniale jest trwać w satysfakcjonujących relacjach, które pomagają mi rozkwitać, inspirują mnie do rozpakowywania moich darów, korzystania z talentów, mobilizują do dobra i życzliwości. W Piśmie Świętym Pan wskazuje na drogę do takich sycących więzi. Jeśli chcemy czerpać, musimy też dawać: „Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie” (Łk 6,31). I trzeba dawać dokładnie to, co sami chcielibyśmy otrzymać: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane” (Łk 6,36-38). Będziemy bowiem tym częstowani i przesyceni, czym sami raczymy innych: „Miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie" (Łk 6, 38).

Na progu Wielkiego Postu możemy wspólnie powierzać Panu nasze relacje lub ich brak, związki, przyjaźnie, małżeństwa, z prośbą o ich regenerację. Popatrzmy też na nie. Wyciągnijmy na światło dzienne to, co jest niewłaściwe w ich budowie. Co one mi mówią? Na jakie potrzeby wskazują? Patrząc na moją pewną relację dostrzegam tam mój lęk, który wyzwala we mnie chęć przejęcia kontroli nad życiem innych; chciałabym, aby było po mojej myśli, bo wtedy będę czuła się bezpieczna, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Gdy to się nie udaje, wpadam w panikę, a relacja jest burzona. Dalej lęk, że się nie sprawdzę, nie poradzę sobie, okaże się gorsza, co w konsekwencji doprowadza do wycofania się, niszczenia relacji poprzez niezdrową rywalizację, dyskredytację innych. Te dwie relacje oczywiście poddaję mocy Ducha Świętego. W Wielkim Poście możemy postanowić właśnie, że w tych intencjach będziemy regularnie adorowali Jezusa w Najświętszym Sakramencie. To doskonały krok do współpracy z łaską Bożą, która jest niezbędna w kształtowaniu sycących relacji.

Rady Jezusa w Ewangelii dotyczą właśnie tworzenia wartościowych i głębokich więzi najpierw z Bogiem, a potem z drugim człowiekiem: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). Wszystkie fałszywe wizerunki siebie nie dopuszczają do nas miłości. Pozwólmy zatem Bogu, by w czasie Wielkiego Postu swoją miłością leczył nas z wizerunku siebie jako mało wartego, niewystarczająco dobrego, gorszego od innych, nie zasługującego na szacunek. Powierzajmy Maryi nasz wstyd za siebie, rany odrzucenia zadane przez bliskich, nieumiejętność komunikowania się z innymi, nieufność, izolację, wycofanie, dominację, wywyższanie się, niezdrową uległość, dystans, trzymanie kogoś przy sobie na siłę, lęk przed bliskością, zamknięcie, nieumiejętność słuchania, konfliktowość.

Niech cię spotka wiele radości!

Kategoria: 
Ogólne

Komentarze

Tego mi było dzisiaj potrzeba. Dziękuję.
:-*
Piękny i mądry artykuł!dziękuję!
Cieszę się, że Ci się podobał.
Dzięki za artykuł! :)
Pięknie i prawdziwie z serca napisane , dziękuje. Najpierw z Twoją książką droga Kasiu pozwoliłaś mi powstać z kolan, poprzez książkę stawiałaś w głowie pewne tematy do przemyślenia, ktorych poprostu czasem sami nie jesteśmy w stanie zauważyć. I powoli krok po kroku, tak jak dziecko gdy uczy sie chodzić , poprzez Bożą miłość, radość, którą mi pokazywałaś w swojej książce budowałam swoja pewnośc siebie, akceptację taką jaka jestem. Doprowadziło mnie to do bardzo częstej Adoracji Najświetszego Sakramentu gdzie Pan swoją łaską odbudowuje mnie , pozwala stać na nogach , prosto z usmiechem, radoscią , życzliwością. To cały czas trwa moja nauka, moja walka ale Pan mnie ciagle podtrzymuje. Dzięki temu , że pokochałam juz w jakis sposób siebie , zaakceptowałam, chcę dawać siebie innym, chcę sie z nimi dzielić sobą, zaczęłam DOSŁOWNIE KOCHAĆ LUDZI (a kiedyś się ich bałam). Uwielbiam wręcz w tych nawet tych najgorszych osobach doszukiwać się tego promyka piękna. To wręcz az woła krzyczy w ludziach jak widze , jak brak im relacji , jak zamykają sie w swoim środeczku bo sie boją pokazac swoje słabości, boją sie , że ktos to wykorzysta, boją sie, że nie są tacy jak ten swiat promuje teraz. Są pełni zranień, zagubieni, szukajacy szczęścia ale jakże często nierozumiejący , że jedno jedyne szczęście osiagną tylko w naszym Panu, z Nim. Ja poprostu idę na Adorację i poprostu tylko tam jestem , bo brakuje mi słów, bo wydaje mi sie , że jest tyle tego , ze nie wiem co mówic do Pana . Więc swoją obecnością oddaje sie Mu i Panie czyń ze mną co chcesz. Jestem i należę tylko do Ciebie. Dużo pracy nadal przede mną ale ileż juz i za mną. Dziękuję Kasiu :)
Piękne świadectwo!
Jak zawsze Twoje słowa, to balsam dla duszy. Dziękuję serdecznie
A ja dziękuję za Twoją wdzięczność :)

Dodaj komentarz

CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem i zapobiega wysyłaniu spamu.
CAPTCHA obrazkowa
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.